Wspierają nas:

meteoblue
MARPOL - systemy dachowe
Szkolenia, warsztaty zawodowe - kierowcy zawodowi, instruktorzy nauka jazdy i inne:
Ciastkarnia ZAnka, Nowy Sącz, ul. Starowiejska 3b. Tel.18 443 26 33 lub 607 26 26 27

Wycieczka na Podkarpacie - relacja, zdjęcia

Data utworzenia: 6 sierpnia 2016
W dniu 23 lipca 2016 r. odbyła się już druga w tegorocznym cyklu z wycieczek, realizowana przez nasze Stowarzyszenie w ramach zadania publicznego wspieranego przez gminę Chełmiec pn. Wspieranie działań na rzecz osób niepełnosprawnych oraz profilaktyki i promocji zdrowia pn. "Realizacja zadań z zakresu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na terenie gminy Chełmiec".

Program naszej wycieczki obejmował m. in. zapoznanie uczestników wycieczki z historią początków górnictwa naftowego na terenie Podkarpacia i jej związkami z Ignacym Łukasiewiczem. Zwiedzenie muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu i omówienie związków naszej wybitnej poetki (m. in. autorki "Roty") z w/w terenami zapoznanie z historią i legendami związanymi z romantycznymi ruinami zamku Kamieniec w Odrzykoniu – gdzie kręcony był film fabularny pt. "Zemsta" na podstawie twórczości A. Fredry.

Kierownikiem wycieczki był Rysiek Łakomski, koordynatorem Stefan Opalski, a o pięknie przyrody i historii opowiadał nam nasz stary znajomy przewodnik beskidzki Leszek Cegiełka. Odpowiedzialną za bezpieczną podróż była Pani Dorota Najduch – kierowca autobusu firmy "Najmar"

Niewiele miejsc w Polsce zasługuje na miano unikalnych w skali światowej. Jest nim na pewno Skansen - Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce na Podkarpaciu. Muzeum znajduje się w miejscu, gdzie narodziła się jedna z najpotężniejszych gałęzi przemysłowych, która w II połowie XIX wieku dzięki, której świat został pchnięty w kierunku niebywałego dotąd rozwoju cywilizacyjnego. To właśnie w Bóbrce w 1854 roku powstaje jedna z pierwszych na świecie kopalni ropy naftowej. Przez około 20 lat Łukasiewicz doskonalił tutaj techniki wydobycia i przeróbki ropy.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od kupna biletów w kasie przed głównym wejściem do muzeum. Następnie po spotkaniu z panem przewodnikiem zapoznaliśmy się z planem skansenu. Idąc za strzałkami kierunkowymi poznajemy kolejne obiekty i techniki wydobycia ropy. Od najprostszych urządzeń jak kopanki i kołowroty, poprzez bardziej wydajne wiertnice udarowe, aż do zaawansowanych technicznie wiertnic polsko-kanadyjskich. Jednocześnie poznajemy urządzenia pozwalające na wydobywanie ropy z już wykonanych odwiertów tzw. kieraty i koniki (kiwony). Pośrodku skansenu znajduje się Dom Łukasiewicza z 1865 roku, w którym zgromadzono pamiątki po Ignacym Łukasiewiczu. Prezentowana jest tam również kolekcja lamp naftowych, fotografii oraz ekspozycja geologiczna. W jednej z sal znajdziemy małą aptekę, która ( pokazem multimedialnym) nawiązuje do wcześniejszego okresu w życiu Łukasiewicza – gdy był aptekarzem we Lwowie. To właśnie na zapleczu apteki lwowskiej w 1853 roku udało mu się wyodrębnić z ropy naftę świetlną. Jeszcze tego samego roku pierwsze lampy naftowe oświetliły lwowski szpital. Przed budynkiem znajduje się pomnik Ignacego Łukasiewicza

A nieopodal obelisk wystawiony przez Łukasiewicza z okazji 30-lecia powstania kopalni w Bóbrce. Na terenie skansenu znajduje się pamiętający jeszcze czasy Łukasiewicza warsztat mechaniczny z 1864 roku, który służył do obsługi wierceń metodą udarową. Z ciekawością przyglądałem się mechanizmom maszyn, które były napędzane pasami transmisyjnymi za pomocą maszyny parowej. Jak już pisałem teren skansenu znajdują się na miejscu dawnej kopalni ropy. Co ciekawe złoża ropy dalej tam się znajdują. Zbliżamy się do kopanki „Franek" pochodzącej z 1860 roku. W szybie poniżej możemy zobaczyć lustro ropy i wydobywające się z niej bąbelki gazu. Muszę przyznać, że wrażenia są niezwykłe. To nie jedyne miejsce, gdzie znajduje się ropa. Nieopodal znajduje się kopanka „Janina", gdzie z głębokości 250 m uzyskuje się około 100 kg ropy na dobę, która odpowiednia rurą jesta transportowana do niewielkiego zakładu poza skansenem do dalszej przeróbki. Na terenie skansenu możemy zobaczyć replikę dawnej stacji benzynowej tzw. typ „górski" wraz z muzealnymi już dystrybutorami. Stopniowo wkraczamy na teren nowszych urządzeń wydobywczych. Idąc główną drogą w stronę wyjścia po jej obu stronach widzimy urządzenia, które jeszcze można spotkać na terenie kraju w miejscach, gdzie trwają poszukiwania ropy. Osobna grupę stanowią obiekty mobilne, gdzie przy zastosowaniu nowych technologii geofizycznych sprawdza się, czy okolica zawiera złoża ropy. Już przy samym wyjściu usytuowano największe urządzenia, które stosuje się obecnie przy wierceniach w poszukiwaniu ropy i gazu. To była interesująca podróż w czasie.
Następnie kierujemy się do ładnie zaprojektowanych pawilonów muzealnych, gdzie w kilku salach możemy zapoznać się z historią rozwoju przemysłu naftowego. Od pierwszych prostych metod wydobywczych aż po współczesne instalacje petrochemiczne. Nie brakuje pokazów multimedialnych i ciekawych prezentacji informujących, skąd wzięła się ropa naftowa, jak się ją przerabia, magazynuje i dystrybuuje. Ponieważ ropie naftowej zazwyczaj towarzyszą złoża gazu również i temu zagadnieniu poświęcono sporą część ekspozycji.

Z Bóbrki pani Dorota przewiozła nas do Żarnowca by tam znów pochłonąć cząstkę naszej historii - tym razem z dziedziny literatury. W Żarnowcu znajduje się muzeum Marii Konopnickiej.

Muzeum Marii Konopnickiej to XVIII- wieczny dworek z otaczającym go zabytkowym parkiem. Był to dar narodu polskiego dla Marii Konopnickiej za jej zasługi dla literatury polskiej. Pani przewodnik informuje nas, ze poetka otrzymała go w 1903r. z okazji jubileuszu 25-lecia pracy literackiej. Mieszkała w nim przez miesiące wiosenno-letnie aż do końca życia. Do tego dworku Maria Konopnicka wprowadziła się ze swoją przyjaciółką, malarką Marią Dulębianką. W dworku Dulębianka miała swoją pracownię malarską, do dziś muzeum szczyci się największą kolekcją jej obrazów. Dworek w Żarnowcu do 1956r. pozostawał w rękach rodziny Konopnickiej. Mieszkała tam jej córka Zofia Mickiewiczowa, która zmarła w 1956r. Kilka miesięcy przed śmiercią Zofia przekazała dworek matki narodowi polskiemu z przeznaczeniem na muzeum biograficzne Marii Konopnickiej. Tak też się stało, Muzeum powstało w Żarnowieckim dworku w 1957r. Jego oficjalne otwarcie po remoncie miało miejsce w 1960r. Od 1991r. oddano do użytku lamus, czyli dawny spichlerz.

Obecnie jest w nim ekspozycja biograficzno-literacka poświęcona twórczości Marii Konopnickiej pn."Poleciały pieśni moje". W muzeum zapoznaliśmy się z licznymi pamiątkami po poetce takimi jak: podróżne ekwipaże, pisarskie przybory, sprzęty dawnego wyposażenia dworku, rękopisy, portrety oraz dary jubileuszowe. Oprowadzająca nas miła przewodniczka, bardzo ciekawie opisywała koleje życia Konopnickiej. Człowiek uczy się całe życie, poznałem tutaj kilka nieznanych mi wcześniej faktów z życia naszej polskiej wybitnej poetki.

Pyszny obiad zjedliśmy w położonej na uboczu w przepięknym ogrodzie, stylowej restauracji "Stary Lwów".

Po objedzie pojechaliśmy w miejsce, gdzie Cześnik z Rejentem toczyli słynny spór, a Papkin próbował uwieść Klarę - Leszek zabrał nas do zamku Kamieniec w Korczynie-Odrzykoniu. Co prawda, nie spotkacie tam bohaterów komedii Aleksandra Fredry, ale po to by stanąć w tych samych murach, o które kopie – słowne, rzecz jasna – kruszyła słynna para pieniaczy. To nie żart! Fredro faktycznie uczynił zamek w Odrzykoniu bohaterem jednego ze swoich najsłynniejszych dzieł, i zrobił to nieprzypadkowo.

Dowiedzieliśmy się tam, że „Zemsta" to komedia, która jest oparta na faktach. Fredro, który dzięki małżeństwu z Zofią Jabłonowską, został właścicielem zamku odrzykońskiego, przeglądając któregoś razu archiwalia swego majątku, natrafił na akta procesowe właścicieli zamku z XVII w.: wojewody Piotra Firleja, który zajmował zamek dolny i kasztelana Jana Skotnickiego, do którego należał zamek górny. Panowie nie pałali do siebie zbytnią sympatią, co skutkowało ciągłym konfliktem i licznymi, nazwijmy to eufemistycznie, psotami, których dopuszczali się względem siebie sąsiedzi. Kiedy Firlej dogryzał Skotnickiemu, ten kierował rynny wprost na dolny zamek, zalewając sąsiada. Firlej mścił się robotnikach, którzy naprawiali Skotnickiemu mur i niszczył zalewające go rynny i… tak dalej, i tak dalej. Zabawa trwała dopóty, dopóki nie znalazła swojego finału w trybunale. Skotnicki wygrał proces, ale to nie położyło wcale kresu zatargowi. W końcu to, co nie udało się trybunałowi, udało się… dzieciom skłóconych sąsiadów. ślub syna wojewody Mikołaja Firleja z córką kasztelana Zofią Skotnicką zamienił raz na zawsze dawnych wrogów w przyjaciół. „Zemsta" bawi coraz to młodsze pokolenia, a dawny mur niezgody wciąż stoi tam, gdzie stał (choć, aby dziś mogli go podziwiać turyści, trzeba było się nieźle napocić, bo mur był… zakopany i prawie nie widać go było spod ziemi), stanowiąc granicę między dwiema miejscowościami – Odrzykoniem i Korczyną.

Zanim jednak Kamieniec stał się i własnością, i inspiracją dla hrabiego Fredry, był warownią obronną, której początki sięgają XIV w. Z racji tego, że położona była na wysokim skalnym wzgórzu, nazwano ją Kamieńcem. Zamek był z własnością króla Kazimierza Wielkiego, bo takie zapisy znalazły się w XIV-wiecznych dokumentach. Z czasem został przekazany przez Władysława Jagiełłę podkanclerzemu Klemensowi z Moskorzewa, a ten zadbał jak należy o podarek, rozbudowując go i czyniąc jeszcze bardziej atrakcyjnym. Zostawił go wnukom, którzy właśnie od nazwy twierdzy przyjęli nazwisko Kamienieckich. Potomkowie podkanclerza podzielili z czasem majątek i tak dochodzimy do słynnego sporu, kiedy to zamek zamieszkiwał równocześnie wojewoda Firlej i kasztelan Skotnicki.

Zamek przechodzi z rąk do rąk, a jego kolejnymi właścicielami byli: Stadniccy, Scypionowie del Campo, Kalinowscy, Jabłonowscy, Fredrowie, Starowieyscy i Szeptyccy. Niestety, rola Kamieńca jako warowni obronnej skończyła się dość wcześnie, bo w pierwszej połowie XVII w, kiedy to wskutek „potopu szwedzkiego" zamek poważnie ucierpiał i mimo podejmowanych przez kolejnych właścicieli prób jego renowacji pod koniec XVIII w. popadł w ruinę, choć moim zdaniem bardzo malowniczą. Na tyle malowniczą, że stał się bohaterem albo miejscem akcji dzieł twórców romantycznych. Dzięki temu, że został "bohaterem" wielkiej literatury, sprawiło, że zamek cieszył się wciąż niesłabnącym zainteresowaniem. Nie poprawiło to jednak sytuacji samej twierdzy. Jedyne, co udało się zyskać, to zakaz rozbiórki ruin zamkowych, zabezpieczenie stoków przed osuwaniem. Jak dowiedzieliśmy się od oprowadzającej nas pani przewodnik, na przełomie XVIII i XIX w. potężna wichura uszkodziła dach zamku, co sprawiło, że ówczesny właściciel hrabia Jabłonowski postanowił opuścić twierdzę, a że przy okazji „zabrał" ze sobą część zamku z przeznaczeniem na rozbudowę dworu w miejscowości Krościenko, a twierdza Kamieniec nie miał szans na przetrwanie. Początkowo hrabia zostawił na zamku stróża, który miał pilnować majątku (zwłaszcza piwnic pełnych wybornego wina), z czasem jednak dzieło Jabłonowskiego zaczęli kończyć okoliczni chłopi, którzy tak ogołocili Kamieniec z kamienia, że z murów została jedynie… jedna trzecia. Z czasem jednak ruiny zamku zostały przystosowane do celów turystycznych, co wiązało się z realizacją drogi Czarnorzeki – Odrzykoń i dojściem do ruin, dzięki czemu dziś można je zwiedzać bez przeszkód.

Twierdza Kamieniec może się pochwalić nie tylko atrakcyjnym położeniem (gotycki zamek jest niejako „wkomponowany" w skały i leży na dawnym szlaku handlowym łączącym Polskę z Węgrami), ciekawą historią i uwiecznieniem na kartach wielkiej polskiej literatury, ale także interesującą opowieścią o zjawie nawiedzającej ruiny zamku. Na murach i dziedzińcu można ponoć czasami zauważyć (ale tylko o zachodzie słońca) ducha Małej Pani, czyli karlicy Kasi, która była dwórką jednej z właścicielek Kamieńca – żony wojewody Barbary Kamienieckiej. Kasia była bardzo często zabierana dwór królewski do Krakowa. Tak przypadła do gustu królowej Bonie, że pozostała na krakowskim dworze, a nawet poślubiła

karła Kornelka. Z czasem para została oddana jako dar cesarzowi Karolowi V i wyjechała do Hiszpanii, gdzie ponoć Kasia zmarła z tęsknoty za ojczyzną i Odrzykoniem. Dlatego też po śmierci odziana w zieloną suknię regularnie odwiedza swój ukochany zamek, płosząc – jak mówią – konie pasące się u stóp warowni

Istnieje także legenda, która tłumaczy, skąd wzięła się nazwa Odrzykoń. Mówi się, że zamek był początkowo drewnianą warownią, wzniesioną przez okrutnego rycerza-rozbójnika, któremu towarzyszył dziki koń, tratujący ludzi na rozkaz pana. Okoliczni mieszkańcy, mając dość ekscesów okrutnika, postanowili spalić jego siedzibę. Rycerz poniósł śmierć, a koń miał zostać obdarty żywcem ze skóry. Stąd nazwa – Odrzykoń.

Wycieczka była wyśmienita. Zamierzone cele wycieczki osiągnięte. Ten dzień uczestników wycieczki spędzony wspólnie z cząstką polskiej historii i literatury uzmysłowił nam jak wiele jeszcze elementów historii naszych ziem nie poznaliśmy i jak dużo jeszcze jest ich do odkrycia.

Kontynuujmy więc wspólnie nasze dzieło odkrywania. Zapraszam na następną wycieczkę, której tematem będzie zapoznanie z historią i teraźniejszością architektury rezydencjonalno – obronnej na Pogórzu Wiśnickim na przykładzie zamku Kmitów i Urbanowskich w Nowym Wiśniczu oraz zabudowy małomiasteczkowej na terenie dawnej Galicji – rynek z drewnianymi domami w Lipnicy Murowanej. Dodatkowo planuje się zwiedzanie kościoła p. w. św. Leonarda z końca XV w., który został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO.

Serdecznie dziękuję: Majce Ziółkowskiej, Krysi i Januszowi Karol, Stefanowi Opalskiemu, Romkowi Turskiemu, za udostępnienie do publikacji zdjęć dokumentujących naszą wycieczkę.

Zapraszamy do galeri zdjęć z tego wydarzenia